sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 2

MUSIC

Szedł szkolnym korytarzem, nie zważając na zaczepki ze strony uczniów. Za rękę trzymał piękną brunetkę, która prowadziła go do wyjścia ze szkoły. Mijając szafki zatrzymali się i odłożyli książki, by ich nie nosić. Opuścili budynek wraz z dzwonkiem na lekcję. Spletli swoje palce razem i ruszyli przed siebie. Powolnym krokiem zbliżali się do domu szatyna. Mimo ładnej pogody, był silny wiatr, więc para nie odczuwała ciepła. Po dojściu do posiadłości państwa Tomlinson, w drzwiach spotkali matkę niebieskookiego, uśmiechającą się do nich, którą po chwili minęli i skierowawszy się do jego pokoju, zmęczeni opadli na fotele. 
Po kilkunastu minutach odpoczynku po ciężkim dniu w szkole i treningów piłki nożnej Louis’a, chłopak wstał i wyjrzał przez okno na Manchester.

Kopnął piłkę, która po chwili wylądowała w bramce drużyny przeciwnej. Wszyscy zaczęli krzyczeć i po zejściu z boiska, gratulować szatynowi. Uśmiechnięty od ucha do ucha szedł w stronę swoich znajomych. Przeczesał palcami mokre włosy, a wierzchem dłoni przetarł spocone czoło. Spojrzał na rażące słońce i nagle na kogoś wpadł. Wylądował na ziemi, z której się podniósł i pomógł wstać osobie obok niego. Przed sobą miał brunetkę z brązowymi oczami, uśmiechającą się szeroko.- Jestem Louis – zapatrzony w jej tęczówki , chłopak podał dłoń w celu przywitania się. - Eleanor – szepnęła, delikatnie się rumieniąc.- Gratuluję zwycięstwa – powiedziała.- Dzięki. Jesteś tu nowa ? – spytał, bacznie się jej przyglądając. - Aż tak to widać ? – mruknęła.- Tak – powiedział, a ona cicho się zaśmiała.

Żyjesz, myślisz, płaczesz, nienawidzisz, kochasz, a potem zastanawiasz się, po co Bóg obdarował nas tym co mamy, skoro nie potrafimy z tego korzystać ? – myślał Louis, kończąc swojego rożka. 
Poczuł na ramieniu, głowę dziewczyny i wpatrując się w bawiące dzieci, próbował wyłapać co mówi Eleanor. Co chwilę przytakiwał głową lub mruczał ciche ‘tak’. Zauważył fontannę i od razu mu się coś przypomniało.

Biegali po parku, śmiejąc się i krzycząc jak małe dzieci. Szatyn próbował dogonić El, jednak ta była zbyt szybka, mimo że to Louis codziennie biegał po boisku. Po kilku dłużących się minutach, przystanął, by złapać oddech. Oparł ręce na kolanach, a wzrokiem szukał przyjaciółki. Zmartwił się, gdy nigdzie jej nie widział. Ściągnął brwi, kiedy zobaczył Eleanor siedzącą obok czarnowłosego chłopaka. Smutny chciał odejść, ale powstrzymał się, zobaczywszy ja idącą do niego. Wyraz twarzy Lou momentalnie się zmienił, po czym oczy zabłyszczały. Czuł się jak w jakiejś tandetnej komedii, gdzie Głowna bohaterka wpada w ramiona chłopaka, lecz tak się nie stało. Stanęła obok Tomlinson’a i popchnęła w stronę fontanny. Szatyn mimo, iż wiedział co El ma na myśli, nie zaprotestował, tylko sam wskoczył pod lejącą się wodę. Niepewnie dołączyła do niego Calder i po chwili oboje chlapali się wodą.  Nagle czas jakby zatrzymał się, a oni spojrzeli w swoje tęczówki. Ich twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Louis delikatnie musnął usta brunetki i szeroko się uśmiechnął.

Po raz kolejny pokiwał głową, na słowa dziewczyny. Ona otworzyła szeroko oczy i ledwo wydusiła:
- Myślałam, że będę musiała cię do tego namawiać.
- Nie musisz – oznajmił, kompletnie nie wiedząc o co chodzi.
Kąciki jej ust uniosły się wysoko, więc i Lou się ucieszył. Postanowili wrócić do domu Louis’a. Szli powoli trzymając się za ręce i napawając widokiem zachodzącego słońca. Wykończeni dotarli do posiadłości Tomlinson’ów i od razu trafili na siostry niebieskookiego. Szybko je spławili, mówiąc, że chcą odpocząć, po czym skierowali się do pokoju chłopaka, gdzie rzucili się na ogromne łóżko. Eleanor poinformowała swoich rodziców, że nocuje u Louis’a, na co się zgodzili.

Rano obudzili się wypoczęci i gotowi leniuchować. W południe, jak zawsze w sobotę, chcieli wybrać się z rodzeństwem chłopaka na piknik. Ubrani i odświeżeni, robili kanapki rozmawiając.
- Myślałeś nad piosenką ? – nagle spytała El, unosząc brwi.
- Jaką piosenką ? – odpowiedział zdziwiony Louis.
- No do X-Factor – dodała roześmiana Calder.
X-Factor  ? Pięknie. No to się wkopałem – pomyślał, wzruszając ramionami.

Skończyli robić przekąski, więc Lou poszedł po koce, a Eleanor wszystkich zbierała. Założyła buty i poprowadziła dziewczynki do auta. Rodzice chłopaka nie mogli pojechać, dlatego towarzysz dziewczyny zasiadł za kierownicą, podczas gdy ona pakowała wszystko do bagażnika. Po chwili usiadła z przodu samochodu. Jechali pół godziny, śpiewając i śmiejąc się z kawałów, wypowiedzianych przez siostry szatyna. Dojechali na piękną łąkę, położoną niedaleko jeziora, gdzie rozłożyli materiał i jedzenie. Wszyscy położyli się na kocu i zaczęli zajadać się owocami i kanapkami.
El patrząc na dogadujące się rodzeństwo, cicho wstała i zbliżywszy się powoli do jeziora, usiadła na molo, mocząc stopy w zimnej wodzie. Kąciki jej ust uniosły się wysoko. Nagle poczuła jak ktoś się do niej dosiada. Osobą tą był Louis, który po chwili milczenia odwrócił twarz brunetki w jego stronę i złączył ich usta w namiętnym pocałunku. Położyła dłoń na jego policzku, a drugą wplotła we włosy chłopaka. On zaś objął ją w pasie i przyciągnął bliżej siebie. Chciał zaprotestować, gdy Eleanor skończyła pocałunek, jednak tego nie zrobił, zauważywszy jej piękną twarz, wpatrującą się w niebo.
- Pójdziesz na casting i wygrasz - szepnęła Eleanor.
- A co jeśli nie ? - spytał Louis. - Ja chyba nie dam rady.
- Poradzisz sobie - dodała. - Zawsze będę przy tobie. Pamiętaj.
- Dobra. Pójdę tam - szeroko się uśmiechnął.

MUSIC

Wieczorem El postanowiła, że pomoże chłopakowi wybrać piosenkę na casting. Cały czas zastanawiali się jaką zaśpiewa. Siedzieli w pokoju Eleanor, szukając w Internecie odpowiedniej piosenki, którą Lou da radę zaśpiewać. Nagle usłyszeli krzyki dochodzące z dołu. Przestraszona dziewczyna podskoczyła na krześle i machnięciem ręki dała do zrozumienia Louis'owi, że ma się nie przejmować.
Już trzeci dzień z rzędu, rodzice brunetki kłócili się o nic nie ważne rzeczy. Miała już dość, ale starała się to znosić. Wiedziała, że kolejne kłótnie, prędzej czy później doprowadzą do rozpadu rodziny. Zmartwiona El znalazła piosenkę, którą po chwili puściła. Louis zaczął ją cicho nucić, aż w końcu śpiewał coraz głośniej i głośniej, a Eleanor nie mogła uwierzyć w to jaki on ma talent.

"Oh it's what you do to me
Oh it's what you do to me
Oh it's what you do to me
Oh it's what you do to me

Hey there Delilah
I know times are gettin' hard
But just believe me girl
Someday I'll pay the bils with this guitar
We'll have it good
We'll have the life we knew we would
My word is good."

- Jej. To było cudowne - szepnęła z podziwem brunetka.
- Dzięki - powiedział z szerokim uśmiechem Tomlinson, tuląc do siebie Calder.

Louis ćwiczył przez resztę dnia, wraz z towarzyszącą mu El. Zrozumiał, że śpiew jest jego powołaniem. Teraz tylko pytanie: Czy wygra ?
-----
Wasp - czyli Marta. Będę się tak podpisywać. Do zobaczenia za 2 tygodnie.
Rozdział powstał przy piosenkach Taylor Swift. A teraz:
change your life
Papa, Marchewki !

sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 1

Music

Wtorek powitał mieszkańców Cardiff słoneczną pogodą, George stanął przy oknie i odsłonił zasłony. Jego oczom ukazał się pokój najlepszej przyjaciółki Seleny. Brunetka nadal spała, na jej szafce nocnej leżały lekarstwa. Na ich widok George posmutniał.
-Geo, muszę ci coś powiedzieć. Proszę tylko mi nie przerywaj to naprawdę ważne- Selena spojrzała Georgowi  prosto w oczy, Shelley zobaczył w nich smutek i przerażenie.
-Sel, czy coś się stało?- George chwycił dłoń przyjaciółki.
-Ja umieram, mam białaczkę...- szepnęła Selena i po jej policzku spłynęła samotna łza. 
Na myśl choroby Seleny, George tracił całą chęć do życia. Znał się z Brunetką od dziecka, razem chodzili do przedszkola, później do szkoły, razem wybierali się na studia. Nie mógł jej stracić, kochał ją jak siostrę, zrobiłby dla niej wszystko. Dlaczego życie jest takie niesprawiedliwe?- pomyślał. Dlaczego Bóg chce zabrać do siebie Selenę? Przecież przed nią całe życie? Nie zdążyła poznać wszystkich jego smaków.
George otarł łzę z policzka i ruszył do łazienki. Zdjął bokserki i wszedł do kabiny. Odkręcił kran, o jego ciało uderzyły zimne krople wody, natychmiast przekręcił kurek z ciepłą wodą. Przypomniał sobie pewne wydarzenie:

-Geo! Szybciej!- krzyczała czteroletnia Selena biegnąć po plaży, jej piękne długie włosy rozwiewał wiatr. Na jej ustach gościł uśmiech.
-Zaraz cię dogonię- odpowiedział Shelley i zaczął biec szybciej. Po chwili chwycił Brunetkę w pasie i razem upadli na rozgrzany piasek. Zaczęli się śmiać, po chwili jednak spojrzeli sobie prosto w oczy.
-Masz ładne oczy- szepnęła Selena.
-Dziękuje- odrzekł George, na jego policzkach pojawiły się rumieńce. Przybliżył się bliżej Sel, czuł jej oddech na swojej skórze. Nigdy niebyli tak blisko. Ich usta dzieliły milimetry. 
-Co tu się dzieje?- z oddali zapytała Amanda, mama Seleny. 
-Nic- odpowiedzieli razem, George podał jej rękę i pomógł wstać.
-Później dokończymy- szepnął Brunetce do ucha i pociągnął ją w stronę morza.

Na ustach Georga pojawił się uśmiech. Wieczorem tego samego dnia pomiędzy nim, a Seleną doszło do pierwszego pocałunku. Był to zwykły dziecięcy buziak, ale w pamięci pozostał na zawsze.
George sięgnął po szampon do włosów i dokładnie je umył. Selena zawsze żartowała, że bardziej dba o włosy niż ona sama.
-Geo!- do pokoju Georga wpadł jego młodszy brat Spencer.
-Zaraz- odpowiedział i spłukał swoje idealne włosy. Otworzył kabinę i sięgnął po miękki biały ręcznik. Owinął go wokół pasa i wrócił do pokoju.
-Wow! Striptiz z samego rana? Czym sobie na to zasłużyłam?- na łóżku Georga leżała Selena.
-Sel? Co ty tutaj robisz?- speszył się Shelley.- Myślałem, że to Spencer- George sięgnął po bokserki i t-shirt i powrócił do łazienki.
-Spencer mnie wpuścił- Selena sięgnęła po zeszyt od matematyki Georga z nadzieją, że będzie mogła przepisać pracę domową.
-Ej, ej!- w pokoju pojawił się George, natychmiast wyrywając Brunetce zeszyt.- Później nie możesz zdać testu. Sama powinnaś rozwiązać.
-Ale George- Selena wstała, pocałowała Shelley'a w policzek i spojrzała na niego smutnym wyrazem twarzy.
-Ok, ostatni raz- George pogroził Brunetce palcem. Po raz kolejny Selena wykorzystała wrażliwość przyjaciela. 
-Dziękuje!- Sel mocno przytuliła Georga i pochwyciła zeszyt.

George wstał od stołu zabierając talerze Seleny i Spencera i włożył je do zlewu. Musieli już wychodzić do szkoły, po drodze musieli zaprowadzić Spenca do przedszkola.
-Mamo, już wychodzimy!- krzyknął George, wchodząc do przedpokoju.
-Dobrze kochanie. Ja dziś odbiorę Spencera. Nie musisz się śpieszyć- z łazienki dobiegały słowa pani Shelley. Selena pomogła założyć Spencerowi niebieską bluzę i mały plecak na plecy.
-Ok!- odpowiedział George.- To po szkole wybiorę się z Seleną do parku.
-Cześć, mamo! Kocham cię!- krzyknął Spencer jak mijał próg domu.
-Ja ciebie też- odpowiedziała pani Shelley.
-Do widzenia- Selena pożegnała się z mamą Geo i Spencera.
-Trzymajcie się dzieciaki- odrzekła pani Shelley. Selena była częstym gościem w domu Georga, miała już swój własny kubek, miejsce przy stole, a nawet szczoteczkę do zębów, ponieważ często zdarzało się, że nocowała w domu Shelley'ów.

Przedszkole Spencera było blisko ich szkoły, nie musieli się śpieszyć. Chcieli nacieszyć się słoneczną pogodą, zbliżały się wakacje. Ich ulubiony okres w roku, obok Bożego Narodzenia. W głowie Georga pojawiła się myśl, że to mogą być jego ostatnie wakacje z Seleną. Chciał aby były wyjątkowe, aby już na zawsze zostały w ich pamięci.
-Jesteście parą?- nagle zapytał Spencer, zatrzymując się przed bramą wejściową do przedszkola.
Selena i George spojrzeli na siebie i wybuchli śmiechem.
-Skąd ci to przyszło do głowy?- zapytał George, próbując opanować śmiech.
-Pani Boyle tak mówiła- odpowiedział Spencer.
-Uduszę kiedyś to babsko- westchnęła Selena.- Ostatnio powiedziała mojej mamie, że jej nie powiedziałam dzień dobry plus, że jestem rozpuszczoną dziewuchą- oburzyła się Brunetka.
-Nie przejmuj się- próbował pocieszyć ją Spencer.- Już ja mam plan- na twarzy małego Shelley'a pojawił się zdradziecki uśmieszek.
-Mam się bać?- zapytał George.
-Nie- odpowiedział natychmiast Spencer.- Załatwię to po swojemu- przybił z bratem i Seleną piątkę i ruszył do przedszkola.

W szkole pojawili się dziesięć minut przed dzwonkiem. Udali się do swoich szafek po podręczniki i ruszyli w stronę sali matematycznej. Klasa znajdywała się na pierwszym piętrze, powoli pokonali schody, na korytarzu przed salą kręcili się już uczniowie. Wśród nich znajdywał się Conor Maynard, który lubił drwić z Sel i Geo.
-Proszę, proszę- zbliżał się w ich kierunku.- Nasza para papużek nierozłączek. Shelley mam do ciebie pytanie- Conor położył dłoń na ramieniu Georga.- Ruchałeś już Gomez? Dobra jest? Może i ja skorzystam- na jego twarzy pojawił się szyderczy śmiech. George na dźwięk tych słów ścisnął pięść i zamachnął się aby uderzyć Maynarda. W ostatniej chwili Selena przetrzymała przyjaciela.
-Nie warto- szepnęła mu do ucha i pociągnęła bliżej drzwi prowadzących dla klasy pani Cole.

Mimo porannego incydentu dzień mijał spokojnie, zbliżał się czas lunchu. Selena i George składali książki do swoich szafek, czekała ich teraz godzina wytchnienia. Planowali jak najszybciej zjeść lunch, a później wyjść na dziedziniec szkoły. Pogoda była przepiękna, aż grzech nie skorzystać z takiej pogody na leniuchowanie.
Na stołówce panował jak zawsze gwar i ścisk. George udał się do stanowisk z jedzeniem, a Selena zajęła stolik przy, którym zawsze spożywają lunch. Oczekując na powrót Georga wyciągnęła z torby gazetę, którą zdążyła rano pochwycić z domu.
Przeglądała kolejno strony, nieinteresowały jej sprawy polityki, korupcji czy ekonomi. Zatrzymała się na stronie poświęconej gwiazdom. Widniał na niej artykuł o zbliżającym się castingu do programu X Factor w Cardiff. Selena kilka tygodni temu w tajemnicy przed Georgem wysłała jego zgłoszenie do programu, jednak do dnia dzisiejszego nie otrzymała odpowiedzi. Straciła już nadzieję, bardzo chciała aby jej przyjaciel zajął się na poważnie śpiewaniem. Taki talent nie mógł się zmarnować. 
-Co czytasz?- przy stoliku pojawił się George z dwiema tacami.
-O X Factor- odpowiedziała Selena, odbierając od przyjaciela tacę z lunchem.
-Daj spokój! Nie wierzę w takie programy, wszystko robią pod publikę- rzekł Geo i chwycił do ręki hamburgera.
-Posłuchaj- poprosiła Selena.- "Dziewiąty sezon znanego talent show ma być najlepszy ze wszystkich dotychczasowych- podają producenci. W fotelach zasiądą Adele Adkins: obecnie najpopularniejsza wokalistka na świecie. Jej ostatnią płytę nabyło ponad 25 mln osób, sama wokalistka porównywana jest do Madonny. Obok niej zasiądzie Harry Styles nazywany złotym chłopcem brytyjskiej piosenki. W jury miejsce znajdzie również Liam Payne: znany z ciętego języka producent muzyczny oraz Tulisa Contostavlos znana ze skandali obyczajowych. Dla osób, które wysłały zgłoszenia, a nie otrzymały odpowiedzi mamy dobrą nowinę, doszło do małej pomyłki przy odbiorze zgłoszeń i jak podają producenci zostaną one przesłane jeszcze raz. Więc, jeśli wysłałeś zgłoszenie a nie otrzymałeś odpowiedzi, są jeszcze szanse."- na twarzy Seleny pojawił się uśmiech.
-Zaraz, zaraz- George odłożył hamburgera.- Znam ten uśmiech. Chyba nie chcesz powiedzieć, że...?- Selena zasłoniła się gazetą.
-Jesteś zły?- zapytała cicho wychylając głowę zza gazety.- Masz talent, nie możesz tego ukrywać. Może jednak się uda, przecież to nic nie kosztuje. Pójdziesz, zaśpiewasz i...- Brunetka zamilkła.
-I?- zapytał George spoglądając na przyjaciółkę.
-I wygrasz!- krzyknęła Selena i zaczęła się śmiać.- Mam nadzieję, że o mnie nie zapomnisz?
-Jak mógłbym zapomnieć o tobie- zapewnił ją Geo.- Zawsze trzymamy się razem. Pamiętasz naszą dewizę?
-Zawsze razem, zawsze silni, zawsze młodzi- rzekli równocześnie uśmiechając się przy tym. Każdy, który ich nie znał zawsze uważał ich za parę. Oni zawsze musieli się tłumaczyć, ale czy niewinny się tłumaczy.

Kolejnymi zajęciami po lunchu była informatyka. Była to jedna z niewielu lekcji na których Selena i George siedzieli oddzielnie. Zawsze trzymali się razem, niestety pan Walsh ma zasadę, która mówi, że w jego sali uczniowie siedzą według listy alfabetycznej. Była to jedna z wielu zasad panujących w sali informatycznej, inną był m.in. zakaz wchodzenia do internetu.
-Dzisiaj zajmiemy się kolejnym programem komputerowym...- pan Walsh rozpoczął zajęcia. Selena ryzykując karę od pana Louisa włączyła wyszukiwarkę internetową i zalogowała się na swojego e-maila. Miała kilka nieodebranych wiadomości, jeden z adresów był jej nieznany. Otwarła wiadomość i jej serce zaczęło mocno bić.
-Cholera!- krzyknęła.- Nie wierzę, to chyba sen- w klasie zapanowała cisza. Pan Walsh przerwał prowadzenie lekcji i spojrzał na Brunetkę, podobnie jak postali.
-Panno Gomez? Jakiś problem?- pan Louis zwrócił się do Seleny.
-Czy mogę na chwilę wyjść z Georgem?- zapytała Sel i spojrzała na pana Walsha błagalnym wyrazem twarzy.
-Tak, jeśli musisz- zgodził się nauczyciel.Selena wstała i podeszła do swojego przyjaciela.
-Chodź szybko- szepnęła mu na ucho i ruszyła w stronę drzwi. George wykonał jej polecenie.
-Co się dzieje?- zapytał natychmiast po zamknięciu drzwi.
-Zaprosili cię!- krzyknęła.- Za dwa dni masz casting do X Factor- wpadała w ramiona Georga. Shelley zaniemówił, nie wiedział co teraz ma zrobić.
-Nie cieszysz się?- zapytała Brunetka, spoglądając na zszokowaną minę przyjaciela.
-Ale ja nie dam rady- szepnął i wrócił do klasy. Rozstawiając Selenę samą na korytarzu.

Przez pozostały czas w szkole i powrót do domu George intensywnie myślał o X Factor. Wiedział, że to wielka szansa, która może się już nigdy nie zdarzyć, lecz z drugiej strony nie był pewien swojego talentu. Zawsze uważał śpiewanie za hobby, śpiewał tylko dla bliskich i znajomych. Na castingu miał wystąpić przed publicznością i jury. Co jeśli zje do trema i nie zdoła wydusić z siebie słowa? Postanowił to dobrze przemyśleć.
Pożegnał się z Seleną i ruszył w stronę swojego domu. Leo i Spencer bawili się w ogrodzie, przywitał się z nimi i wszedł przez taras do środka.
-Cześć mamo- pocałował panią Shelley w policzek.- Coś się stało?- zapytał, zauważając jak kobieta wyciera łzy.
-Synku usiądź- poprosiła.
-Mamo?- w głosie Georga pojawił się strach.
-Muszę wyjechać- rzekła szybko kobieta.- Rano dowiedziałam się, że otrzymałam propozycję dobrze płatnej pracy we Francji- po policzku pani Shelley spłynęła łza.
-A co z nami?- George przytulił matkę.
-Zamieszka z wami babcia- odpowiedziała.- Muszę przyjąć tę pracę. Wiesz, że jest ciężko?- George kiwnął głową.
-Ale zaczekaj trzy dni zanim się zgodzisz- poprosił Geo.
-Ale synku...- George przyłożył palca do ust matki i pocałował ją w policzek.- Nie czekajcie na mnie z kolacją. Zjem u Sel- George uśmiechnął się i szybko wybiegł z domu.

Po chwili stał pod drzwiami domu Seleny, zapukał do drzwi, które otworzyła mama Brunetki.
-Jest Sel?- zapytał.
-Na górze- odpowiedziała pani Gomez. Na dźwięk tych słów George wbiegł na schody i udał się do pokoju przyjaciółki. Zapukał do drzwi.
-Proszę- usłyszał głos Seleny. Wszedł do środka.
-Geo? Coś się stało?- Selena spojrzała na szybko oddychającego przyjaciela.
-Zgadzam się, pójdę na casting- odpowiedział z wielkim uśmiechem na twarzy.

Przez cały wieczór i noc, George z pomocą Seleny ćwiczył piosenki, które postanowił zaśpiewać. Wkładał w to tylko pracy i serca, pragnął przejść do kolejnego etapu. Musiał to zrobić, nie mógł dopuścić, aby jego mama wyjechała do Francji, nie chciał, aby jego bracia tęsknili za matką. Czy to mu się uda? Czy pozytywnie przejdzie casting? Jak potoczy się dalej historia Geo i Sel? Tego dowiecie się wkrótce...

_____________

Teraz chcę się oficjalnie przywitać, a więc.. WITAM! Pierwszy rozdział za nami. Podobał się? Mam nadzieję, proszę o komentarze, one tak motywują.
Macie pytania do postaci? Jeśli tak, to piszcie w komentarzach.
Za tydzień rozdział doda Wasp. 
My spotykamy się za dwa tygodnie,
pozdrawiam, Wasza xxx!
Do następnego rozdziału <3

środa, 13 lutego 2013

Prolog

Ach! [...] Przez wiele stuleci szukałem szczęścia, i nie znalazłem go, szukałem sławy, i ominęła mnie, szukałem miłości, i jej nie zaznałem. Życie i jego sąsiadka, śmierć, są lepsze. Znałem wielu mężczyzn i wiele kobiet [...] lecz nikogo nie rozumiałem.

Nigdy nie zastanawiałem się nad tym co będę robić w przyszłości. Nigdy nie było to ważne, aż do teraz…  Poczułem co to znaczy kochać i być kochanym.

Wiele razy myślałem nad moim życiem. Nad tym jakie jest. Zrozumiałem, że jest puste i nic nie warte….

Udawałem dojrzałego mężczyznę, a byłem dzieckiem. Kochałem, a zdradzałem. Obiecywałem, a kłamałem.

Szukałem miłości, a ona stała obok mnie. Kiedy ją zauważyłem, było już za późno. Zostałem sam, z marzeniami i tęsknotą.  

Wierzysz w miłość ?
Wierzysz w przeznaczenie ?
Wierzysz w miłość między dwojgiem ludzi ?
Wierzysz w bezinteresowność ?
Wierzysz w to, że nic nie dzieje się bez przyczyny ?
A może, to wszystko było zwykłym przypadkiem ?