sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 2

MUSIC

Szedł szkolnym korytarzem, nie zważając na zaczepki ze strony uczniów. Za rękę trzymał piękną brunetkę, która prowadziła go do wyjścia ze szkoły. Mijając szafki zatrzymali się i odłożyli książki, by ich nie nosić. Opuścili budynek wraz z dzwonkiem na lekcję. Spletli swoje palce razem i ruszyli przed siebie. Powolnym krokiem zbliżali się do domu szatyna. Mimo ładnej pogody, był silny wiatr, więc para nie odczuwała ciepła. Po dojściu do posiadłości państwa Tomlinson, w drzwiach spotkali matkę niebieskookiego, uśmiechającą się do nich, którą po chwili minęli i skierowawszy się do jego pokoju, zmęczeni opadli na fotele. 
Po kilkunastu minutach odpoczynku po ciężkim dniu w szkole i treningów piłki nożnej Louis’a, chłopak wstał i wyjrzał przez okno na Manchester.

Kopnął piłkę, która po chwili wylądowała w bramce drużyny przeciwnej. Wszyscy zaczęli krzyczeć i po zejściu z boiska, gratulować szatynowi. Uśmiechnięty od ucha do ucha szedł w stronę swoich znajomych. Przeczesał palcami mokre włosy, a wierzchem dłoni przetarł spocone czoło. Spojrzał na rażące słońce i nagle na kogoś wpadł. Wylądował na ziemi, z której się podniósł i pomógł wstać osobie obok niego. Przed sobą miał brunetkę z brązowymi oczami, uśmiechającą się szeroko.- Jestem Louis – zapatrzony w jej tęczówki , chłopak podał dłoń w celu przywitania się. - Eleanor – szepnęła, delikatnie się rumieniąc.- Gratuluję zwycięstwa – powiedziała.- Dzięki. Jesteś tu nowa ? – spytał, bacznie się jej przyglądając. - Aż tak to widać ? – mruknęła.- Tak – powiedział, a ona cicho się zaśmiała.

Żyjesz, myślisz, płaczesz, nienawidzisz, kochasz, a potem zastanawiasz się, po co Bóg obdarował nas tym co mamy, skoro nie potrafimy z tego korzystać ? – myślał Louis, kończąc swojego rożka. 
Poczuł na ramieniu, głowę dziewczyny i wpatrując się w bawiące dzieci, próbował wyłapać co mówi Eleanor. Co chwilę przytakiwał głową lub mruczał ciche ‘tak’. Zauważył fontannę i od razu mu się coś przypomniało.

Biegali po parku, śmiejąc się i krzycząc jak małe dzieci. Szatyn próbował dogonić El, jednak ta była zbyt szybka, mimo że to Louis codziennie biegał po boisku. Po kilku dłużących się minutach, przystanął, by złapać oddech. Oparł ręce na kolanach, a wzrokiem szukał przyjaciółki. Zmartwił się, gdy nigdzie jej nie widział. Ściągnął brwi, kiedy zobaczył Eleanor siedzącą obok czarnowłosego chłopaka. Smutny chciał odejść, ale powstrzymał się, zobaczywszy ja idącą do niego. Wyraz twarzy Lou momentalnie się zmienił, po czym oczy zabłyszczały. Czuł się jak w jakiejś tandetnej komedii, gdzie Głowna bohaterka wpada w ramiona chłopaka, lecz tak się nie stało. Stanęła obok Tomlinson’a i popchnęła w stronę fontanny. Szatyn mimo, iż wiedział co El ma na myśli, nie zaprotestował, tylko sam wskoczył pod lejącą się wodę. Niepewnie dołączyła do niego Calder i po chwili oboje chlapali się wodą.  Nagle czas jakby zatrzymał się, a oni spojrzeli w swoje tęczówki. Ich twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Louis delikatnie musnął usta brunetki i szeroko się uśmiechnął.

Po raz kolejny pokiwał głową, na słowa dziewczyny. Ona otworzyła szeroko oczy i ledwo wydusiła:
- Myślałam, że będę musiała cię do tego namawiać.
- Nie musisz – oznajmił, kompletnie nie wiedząc o co chodzi.
Kąciki jej ust uniosły się wysoko, więc i Lou się ucieszył. Postanowili wrócić do domu Louis’a. Szli powoli trzymając się za ręce i napawając widokiem zachodzącego słońca. Wykończeni dotarli do posiadłości Tomlinson’ów i od razu trafili na siostry niebieskookiego. Szybko je spławili, mówiąc, że chcą odpocząć, po czym skierowali się do pokoju chłopaka, gdzie rzucili się na ogromne łóżko. Eleanor poinformowała swoich rodziców, że nocuje u Louis’a, na co się zgodzili.

Rano obudzili się wypoczęci i gotowi leniuchować. W południe, jak zawsze w sobotę, chcieli wybrać się z rodzeństwem chłopaka na piknik. Ubrani i odświeżeni, robili kanapki rozmawiając.
- Myślałeś nad piosenką ? – nagle spytała El, unosząc brwi.
- Jaką piosenką ? – odpowiedział zdziwiony Louis.
- No do X-Factor – dodała roześmiana Calder.
X-Factor  ? Pięknie. No to się wkopałem – pomyślał, wzruszając ramionami.

Skończyli robić przekąski, więc Lou poszedł po koce, a Eleanor wszystkich zbierała. Założyła buty i poprowadziła dziewczynki do auta. Rodzice chłopaka nie mogli pojechać, dlatego towarzysz dziewczyny zasiadł za kierownicą, podczas gdy ona pakowała wszystko do bagażnika. Po chwili usiadła z przodu samochodu. Jechali pół godziny, śpiewając i śmiejąc się z kawałów, wypowiedzianych przez siostry szatyna. Dojechali na piękną łąkę, położoną niedaleko jeziora, gdzie rozłożyli materiał i jedzenie. Wszyscy położyli się na kocu i zaczęli zajadać się owocami i kanapkami.
El patrząc na dogadujące się rodzeństwo, cicho wstała i zbliżywszy się powoli do jeziora, usiadła na molo, mocząc stopy w zimnej wodzie. Kąciki jej ust uniosły się wysoko. Nagle poczuła jak ktoś się do niej dosiada. Osobą tą był Louis, który po chwili milczenia odwrócił twarz brunetki w jego stronę i złączył ich usta w namiętnym pocałunku. Położyła dłoń na jego policzku, a drugą wplotła we włosy chłopaka. On zaś objął ją w pasie i przyciągnął bliżej siebie. Chciał zaprotestować, gdy Eleanor skończyła pocałunek, jednak tego nie zrobił, zauważywszy jej piękną twarz, wpatrującą się w niebo.
- Pójdziesz na casting i wygrasz - szepnęła Eleanor.
- A co jeśli nie ? - spytał Louis. - Ja chyba nie dam rady.
- Poradzisz sobie - dodała. - Zawsze będę przy tobie. Pamiętaj.
- Dobra. Pójdę tam - szeroko się uśmiechnął.

MUSIC

Wieczorem El postanowiła, że pomoże chłopakowi wybrać piosenkę na casting. Cały czas zastanawiali się jaką zaśpiewa. Siedzieli w pokoju Eleanor, szukając w Internecie odpowiedniej piosenki, którą Lou da radę zaśpiewać. Nagle usłyszeli krzyki dochodzące z dołu. Przestraszona dziewczyna podskoczyła na krześle i machnięciem ręki dała do zrozumienia Louis'owi, że ma się nie przejmować.
Już trzeci dzień z rzędu, rodzice brunetki kłócili się o nic nie ważne rzeczy. Miała już dość, ale starała się to znosić. Wiedziała, że kolejne kłótnie, prędzej czy później doprowadzą do rozpadu rodziny. Zmartwiona El znalazła piosenkę, którą po chwili puściła. Louis zaczął ją cicho nucić, aż w końcu śpiewał coraz głośniej i głośniej, a Eleanor nie mogła uwierzyć w to jaki on ma talent.

"Oh it's what you do to me
Oh it's what you do to me
Oh it's what you do to me
Oh it's what you do to me

Hey there Delilah
I know times are gettin' hard
But just believe me girl
Someday I'll pay the bils with this guitar
We'll have it good
We'll have the life we knew we would
My word is good."

- Jej. To było cudowne - szepnęła z podziwem brunetka.
- Dzięki - powiedział z szerokim uśmiechem Tomlinson, tuląc do siebie Calder.

Louis ćwiczył przez resztę dnia, wraz z towarzyszącą mu El. Zrozumiał, że śpiew jest jego powołaniem. Teraz tylko pytanie: Czy wygra ?
-----
Wasp - czyli Marta. Będę się tak podpisywać. Do zobaczenia za 2 tygodnie.
Rozdział powstał przy piosenkach Taylor Swift. A teraz:
change your life
Papa, Marchewki !

4 komentarze:

  1. Ojej... ten blog jest taki genialny, ze aż za genialny.Połączyłyście swoje talenty i bardzo dobrze, że to zrobiłyście :D Nie wiem co mam więcej napisać,więc nie rozpisuję się tylko czekam nn :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z poprzedniczką, zrobiłyście na prawdę dobrze że połączyliście swoje talenty.! :D Piszecie tak fajnie że aż miło się to czyta. ^^
    Szkoda mi El że jej rodzice się kłócą ale mam nadzieje że wszystko się naprostuję. ;)
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. ;D
    Zapraszam:http://fight-for-friendship-it-is-valuable.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  3. hahaha jak nie słuchał jej i się zgodził to teraz ma :D
    kocham go <3 w realu też są niefnbwdeiufed parą *O*
    kocham tego bloga i jestem ciekawa co będzie dalej !
    dawaj szybko neta *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wpadłam na bloga przypadkiem :) No świetnie piszesz! Bardzo mi się spodobał opis o piłce nożnej itd. :) Coś pięknego :) Pozdrawiam :) Ps. Też piszę o 1D :)

    http://pozadani-przez-muzyke.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń